Ludzi, którzy wyskalowali swój sklep za granicę i mają tam sprzedaż, podzieliłbym na 2 rodzaje.
Tych, którzy już świadomie zarządzają walutą. I tych, którzy jeszcze tego nie robią.
Nie ma nic pomiędzy. Jeśli na ten moment ktoś walutą w jakiś sposób nie zarządza, a osiąga przychód (realizuje transakcje) w walucie obcej, realnie traci pieniądze.
Przy transakcjach bezgotówkowych, przy płatnościach zagranicznych, mówi się o:
1/ Walucie transakcyjnej (transaction currency)
2/ Walucie rozliczeniowej (settlement currency)
Waluta transakcyjna to nic innego jak waluta, w której realizowana jest płatność. W tej walucie schodzą klientowi pieniądze z konta. Czyli jeśli w cenniku damy 10 EUR, to klientowi zejdzie z konta 10 EUR. Nie ma po drodze żadnego przeliczania niczego.
Waluta rozliczeniowa to zaś waluta, w której Ty jako sklep dostaniesz pieniądze od bramki płatniczej, z którą współpracujesz. Przy tej powyższej transakcji na 10 EUR, to może być faktycznie 10 EUR, ale może też być kwota w złotówkach, bo bramka (czy ktoś od niej) przeliczy te EUR na złotówki po swoim kursie i wyśle Ci złotówki po tym przeliczeniu.
Miałem nie tak dawno temu klienta, który nie wiedział czym jest transaction currency.
Miał sklep, w ramach którego przyjmował transakcji na kilkadziesiąt tysięcy eur/m-c. I miał ceny w eur dla swoich klientów.
Tyle, że okazało się, że u swojego providera płatności nie miał ustawionej prawidłowo waluty transakcyjnej.
To zaś skutkowało tym, że użytkownik, który kupował coś za 10 eur, gdy zaglądał w swój wyciąg z konta, czasem widział zejście na 10 eur, a czasem na 10.50 eur, a jeszcze innym razem na 9.50 eur.
Domyślasz się chyba jak wiele zapytań o dziwne zejścia z karty miał ten mój klient. I jak bardzo obciążało to jego dział obsługi klienta.
Innym razem miałem klienta, który dogadał się z całkiem przyzwoitym providerem płatności na obsługę transakcji walutowych w dolarach. Ale nie zapytał go w jakiej walucie będzie dostawał pieniądze od tego providera.
Okazało się, że dostawał w euro. Bo tylko tak te transakcje ów provider mógł obsługiwać.
Klient przez jakiś czas tego nie zauważył. Miał konto w złotówkach.
Provider przelewał mu więc euro na konto złotówkowe.
Bank odbiorcy oczywiście przerzucał to eur na złotówki, więc na koncie mojego klienta pojawiała się jakaś tam kwota.
Tyle, że w którymś momencie zaczął zauważać, że traci pieniądze (bo jego bank robił to przewalutowanie po dość słabym dla niego kursie).
Założył więc konto w euro i na nie zaczął przyjmować pieniądze. Zaczął tracić mniej.
Mniej, bo wcześniej tracił podwójnie (raz, bo ktoś po swoim kursie przerzucił pieniądze z usd na eur, drugi raz bo ktoś po swoim kursie przerzucał eur na pln). Teraz zaś zaczął tracić tylko w jednym miejscu (usd→eur).
Dość szybko udało nam się i to wyłapać.
Ostatecznie po wszystkich potrzebnych zmianach, po znalezieniu odpowiednich partnerów i delikatnej zmianie procesowej, klient miał w kasie do dyspozycji ładną dodatkową sumkę. Przy jego obrocie, była to ładna dodatkowa sześciocyfrowa sumka w skali kilku miesięcy od wdrożenia zmian.
—
Nie wiesz jak do tego tematu podejść? Daj znać, chętnie pomogę.